Seria „Game of Thrones” wydana przez Diageo, w której skład wchodzi ten oto Clynelish wzbudza bardzo wiele skrajnych emocji. Ostatnio przeważają te negatywne, określające wszystko co związane z butelkami GoT za haniebne, że jak już kupić to jedynie na handel, że w środku same podstawki itd. Cóż, ile ludzi tyle opinii. Nie jestem fanem serialu, obejrzałem pierwszy sezon bez większego skupienia, więc aspekt kolekcjonerski nie determinował mnie do zakupu. Ale… 

Odwrotnie proporcjonalnie do mojego zainteresowania serialem interesuję się wypustami z destylarni Clynelish, a po niepowodzeniach z zakupem sampla tego wydania, doszedłem do wniosku, że trzeba zamówić butelkę i na własnej skórze sprawdzić co ma do zaoferowania. I tak, z jednej strony otrzymujemy NAS’a o podwyższonym ABV na pozomie 51,2%, z drugiej, to zawsze 300zł, i może gdyby tak trochę dołożyć to miałbym… ? (tu każdy wpisuje wedle uznania).

Dobra otwieram…

Wącham jeszcze z butelki i w sumie nie pachnie mi to niczym szczególnym. Po nalaniu do kieliszka już coś zaczyna się dziać, ale cholera w ciemno naprawdę musiałbym mieć dobry dzień by wyczuć, że to „Klajnisz”. Alkohol trochę wierci w nozdrza, więc odstawiam szkło na jakiś czas. Po chwili faktycznie już nie mam wątpliwości, jest wosk, mineralność, świeżość, jest to młody, ale bez wątpienia Clynelish. Smak wytrawny i mineralny, delikatnie ściągający język, świeży dąb, niedojrzałe owoce, wygazowany schweppes bitter lemon, marcepan, wszystko może trochę zbyt nachalne i alkoholowe. Po chwili na podniebieniu są świeczki i wosk przechodzący w nie najgorszy goryczkowy finisz.

No słuchajcie, nie jest to spektakularny single malt, ale na pewno ma tożsamość i charakter. Tak sobie myślę, że jest to dobra alternatywa dla tych, którzy nie chcą od razu inwestować w Clynelish’a od niezależnych, a chcą mieć namiastkę tego, co może zaoferować ta destylarnia z wersji Cask Strength. Nie żałuję zakupu, ba, czuję się nim nawet usatysfakcjonowany ?. Sláinte!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.