Próbuję sobie przypomnieć słabą Port Charlotte i albo dostałem jakiegoś zaćmienia albo na prawdę takiej nie próbowałem. Serio. Nie, nie jest to rekomendacja marki i nie mam wtyków w ambasadzie Bruichladdicha, oni tam po prostu robią dobry towar spod szyldu PC. Pieszczotliwa „szarlotka” to destylat o zatorfieniu na poziomie 40ppm, czyli ktoś, kto lubi dymny sznyt w whisky powiedziałby, że w sam raz. Z drugiej strony konia z rzędem temu, kto potrafi rozszyfrować przybliżoną zawartość zatorfienia w destylacie na ślepo degustując. Osobiście bardziej cenię sobie dymne ułożenie i traktowanie go jako dopełnienie całości, aniżeli wjeżdżającego z buta chuligana paraliżującego kubki smakowe  – to tak na marginesie. Zobaczmy co mamy:

OLC:01

Do jej zestawienia użyto aż 5 rodzajów beczek:

  • 30% ze świeżego amerykańskiego dębu
  • 40% z amerykańskiego dębu drugiego napełnienia
  • 25% po słodkim Vin Doux Naturel
  • 5% po Syrah drugiego napełnienia
  • a za ostateczne wykończenie odpowiadają first fille po Oloroso z winiarni Fernando de Castilla. Finisz nie byle jaki bo 18’sto miesięczny.

Pachnie dojrzałą śliwą, czerwonym winem, butwą, wilgocią, smołą i mokrym drewnem. Na języku oleista, gładka, słodka, wręcz karmelowa i delikatnie dymna. Finisz mleczna czekolada i kawa z mlekiem – fajnie wygładzony. Muszę przyznać – ułożona Port Charlotte. W cenie 399,- ze świecą szukać konkurencyjnej pozycji. 5.5/10

PAC:01

Jak wyczytałem na stronie producenta whisky wydestylowaną w 2011 roku podzielono na 2 partie. Pierwszą starzono przez 6 lat w beczkach pierwszego napełnienia z amerykańskiego dębu, po czym przez kolejne dwa po czerwonym francuskim winie z lewego brzegu Gironde, na północ od Bordeaux. Dosyć enigmatyczna interpretacja rodzaju wina 😀 . Drugą natomiast trzymano przez 7 lat w amerykańskim dębie pierwszego napełnienia i finiszowano w beczkach po tym samym winie jednak już drugiego napełnienia.

W nosie bardziej świeża od OLC, las, popiół, trochę owocowego suszu i goździków, w zapachu mam skojarzenia z Ledaigiem. Na języku ziemniak z ogniska, skórka od jabłka, orzeszki ziemne, alkohol drapie w gardło. Mniej słodyczy jak w OLC. Finisz intensywny z ciemną czekoladą i gorzkimi migdałami. Zapach jest tutaj ciekawy i intrygujący. Nie ma zbrodni nie ma kary. 5/10

MRC:01

Tutaj mamy do czynienia z beczkami 1’st fill bourbon + 2’nd fill po francuskim winie, czyli 50/50, a finisz odbywał się w beczkach po Bordeaux.

Najintensywniejszy nos jak do tej pory, winno-siarkowe klimaty, fani gatunku będą wniebowzięci. Ja jednak fanem siarki nie jestem i nie potrafię czerpać przyjemności z wąchania tego drama. Na języku przegryziona pestka od jabłka, trochę delikatnego dymu, popiołu i dojrzałych śliwek węgierek. Na dalszym planie sfermentowane owoce i odrobina sosu sojowego? Magi? Finisz to kopia zapachu któremu nie można zarzucić braku intensywności. Ciężka whisky, sporo się dzieje, jednak profilowo to nie do końca moja bajka. 4/10 

Solidne pozycje. Znowu nie trafiłem na słabą Port Charlotte więc będę szukał dalej 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.