5 grudnia 1933 roku Franklin Roosevelt podpisując poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych uchylającą prohibicję w kraju powiedział: „W tej chwili Ameryka potrzebuje się napić” I ja także odczuwam potrzebę „napicia się” czegoś mniej powszedniego niż dotychczas. Zanim jednak zacznę kosztować GlenDronach 18yo Allardice, chciałbym przybliżyć kilka faktów związanych z samą destylarnią, jak i głównym bohaterem degustacji.

Z języka gaelickiego GlenDronach oznacza „doline jeżyn” a początki działalności gorzelni sięgają 1826 roku, kiedy to James Allardice zarejestrował zakład pod tą sama nazwą. Przez wiele lat whisky GlenDronach nie święciła triumfów na salonach, była znana jedynie jako składnik blendów Teachers’s. Wszystko zmieniło się za sprawą Billy’ego Walkera który jak mało kto miał nosa do interesów. W 2008 roku kupił on destylarnie od Pernod Ricard za kwotę ok. 15mln £ by sprzedać ją 8 lat później wraz z BenRiachem i Glenglassaugh za 285mln £ właścicielowi m.in. Jacka Danielsa i Finlandii czyli spółce Brown – Forman.

Zanim jednak doszło do transakcji, Billy Walker musiał znaleźć sposób na wypromowanie marki i niewątpliwie mu się to udało produkując w swoim zakładzie whisky określaną jako ,,Richlly Sherried” która zdaniem wielu, nie miała sobie równych poza Macallanami z najlepszych lat.

Kiedyś Glendronach to whisky wyraźnie torfowa, która zdaje się odeszła w zapomnienie (aktualnie poza jedną edycja GlenDronach Peated) na rzecz destylatów starzonych w beczkach po winie sherry w odmianach Oloroso i Pedro Ximenez. To andaluzyjskie wino wytwarzane było już za panowania Maurów w VIII wieku na półwyspie Iberyjskim, a w wieku XVI zyskało miano najznakomitniejszego wina na świecie. Swą sławę zawdzięcza eksportowi do Wielkiej Brytani gdzie cieszyło się największą popularnością. Jak głosi legenda, sam Ferdynand Magellan przygotowując się do swoich wypraw poświęcał więcej czasu na robieniu zapasów sherry niż rynsztunku. Sherry jako winno wzmacniane ma kilka rodzaji, a wspomniane Oloroso i Pedro Ximenez należą do najpopularniejszych. Oloroso, po której beczki w późniejszym czasie będą wykorzystane do starzenia naszej wersji Allardice, jest odmianą wytrawną, o ciemnobursztynowej barwie, która leżakuje w kilkuset litrowych beczkach z amerykańskiego dębu. Wszystkie wina z Jerez są wytwarzane z białych winogron co często jest mylnie interpretowane ze względu na ostateczny ciemny kolor wina, podobnie jak porównywanie do cherry cordial – likieru wiśniowego, który z sherry nie ma nic wspólnego.

Przedstawiona wersja 18 letnia GlenDronacha jest hołdem złożonym właścicielowi destylarni. Trunek od stosunkowo niedawna na rynku, bo wprowadzony na wiosnę 2009 roku, już zyskał sobie wielu sympatyków do których zaliczam swoją skromną osobę. Za kwotę ok. 350zł otrzymujemy whisky o mocy 46% ABV, niekoloryzowaną i niefiltrowaną na zimno. W aromacie wyraźna sherry, czyli sporo rodzynek, śliwek i daktyli. Smak bogaty – marmolada śliwkowa, rodzynki, skóra, susz owocowy, orzechy. Na finiszu wytrawnie, do głosu dochodzi dębina i gorzka czekolada przykrywając nieco nuty winne.

Whisky bardzo wykwintna, esencjonalna, jednak nie przytłacza swą intensywnością. W dobie wykorzystywania po stokroć beczek po drogich winach do których niewątpliwie zalicza się Oloroso, z całą stanowczością trzeba przyznać, że ten GlenDronach trzyma wysoki poziom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.