Jesteśmy po największym święcie Whisky w Polsce. Nie mam problemu by tak mówić o Whisky Live Warsaw, ponieważ ilość wystawców i oferta alkoholi zdaje się być miażdżąca w porównaniu do konkurencyjnych festiwali. W tym roku postanowiłem całkowicie odpuścić komercyjne stoiska, ba, nawet je trochę zbojkotowałem za chociażby ceny wykastrowanych podstawek, które  były równe single caskom od niezależnych na przeciwległych stoiskach. W takiej formule nie widzę sensu ich egzystencji. NAS’y i 12yo za 15zł? (15zł x 25ml=420zł), za łychę, która stoi w każdym Lidlu czy Biedronce za ¼ tej ceny?! Polacy to już nie whiskowy ciemnogród, a coraz bardziej wyedukowany naród, który nie lubi jak się go robi w bambuko. Drugi raz zbierałem szczękę z podłogi jak zadałem pytanie wystawcy o dostępność na stoisku mniej popularnych wypustów z ich stajni, które nie tak dawno zresztą miały swoje premiery. W odpowiedzi usłyszałem, że to ORGANIZATOR ustalał portfolio dostępne na festiwalowym stole. Naprawdę?  

Dobra, dość tych żali. Teraz trochę o tym, co dobrego spotkało mnie na szóstej edycji WLW.

  • Liczba wystawców

Na WLW byłem tylko w sobotę i „na styk” udało mi się odwiedzić stoiska na które ostrzyłem sobie zęby. Spowodowane to było w dużej mierze brakiem konsekwencji w działaniu i niezrealizowaniem wcześniej ustalonego planu, ale kto by się tym przejmował, skoro można uciąć sobie miłą pogawędkę z wystawcami i przypadkowo napotkanymi osobami. Pojawiło się sporo nowych marek takich jak: Boutique Whisky Company, Càrn Mòr, Hunter Laing, The Single Cask, tajemniczy Islay Boys, czy Polski Bimber destylujący w Londynie. Nic tylko wybierać i degustować.

  • Ludzie

Świadomość osób tego co mają w kieliszkach była naprawdę imponująca. Oblegane stoiska niezależnych dystrybutorów i świecące pustakami standy wielkich koncernów zdawały się tylko to potwierdzać. Miałem przyjemność spotkać kilka przypadkowych osób, które jak się później okazało znałem z grup internetowych. Wyglądało to mniej więcej w stylu: nie kojarzę twarzy, ale przewinęło mi się gdzieś imię i nazwisko lub kiedyś wymieniliśmy się samplami 😀 . W tym miejscu pozdrowienia dla wszystkich, z którymi udało się przybić piątkę!

  • Whisky

Oj tutaj momentami było naprawdę grubo.  Dużooo staroci!! m.in. Macallan – Glenlivet destylowany najprawdopodobniej w końcówce lat 40’stych, Dufftown – Glenlivet 1966 Dumpy Bottle od Cadenhead, Glenturret 1985 Signatory Vintage i wiele, wiele innych, których nie miałem okazji/lub funduszy spróbować (niepotrzebne skreślić). Nowości i odkrycia festiwalowe także miały miejsce. Bimber The First Release, czyli 3’latka z beczki po PX naprawdę zrobiła na mnie wrażenie, już w samym „new make’u” sporo się dzieje. W tym przypadku wręcz obowiązkowym jest przyglądanie się i kibicowanie polskiej destylarni w Londynie. Càrn Mòr ze swoim Benrinnesem z edycji Celebration Of The Cask, czy 24yo Old Perth były po prostu pyszne. Swoją najświeższą ofertę zaprezentował także Murray McDavid, ale postanowiłem, że przyczaję się przy innej okazji, bo gdybym chciał się tutaj zatrzymać na dłużej, minęłoby pół festiwalu. Ogrom whisky na swoim stoisku zaprezentował organizator. Było w czym wybierać spośród niezależnych dystrybutorów i mniej dostępnych edycji. Warto tu wspomnieć o chociażby takich graczach jak: Chieftain’s, SMWS, Douglas Laing, Samaroli, czy butelkowania dla sklepu LMDW, a wszystko w bardzo przystępnych cenach. Brawo.

Podsumowanie

Jak zapewne zauważyliście relacja nie jest zbyt obszerna. Nie sposób wymienić wszystkiego, czego miałem przyjemność doświadczyć podczas trwania wydarzenia. Muszę jednak wspomnieć o kilku stoiskach, które idą w dobrą stronę i po prostu robią to dobrze. Niezmiennie od lat BestWhiskyMarket, czyli nasz mały Limburg w Polsce. Bartek i Rafał znani także jako TTOW z nagrodą publiczności za Bruchladdich The Water. Markus ze swoimi City Landmarks’ami i Sansibarem, gdzie nawet blendy robią robotę. Loża Dżentelmenów z ciągle powiększającym się portfolio, czy nowy/stary gracz na rynku, czyli Fort Whisky, który wystawił się z mocno przekrojową whiskową prezentacją i błyskiem w oku 😉 . Wszyscy oni dają poczucie spokojnego spoglądania w przyszłość.

Dla zainteresowanych jeszcze kilka zdjęć z tegorocznej edycji i chyba już mogę oznajmić, że widzimy się na WLW2020!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.