Do samego końca nie wiedziałem czy będę obecny na tym festiwalu. Na niecałe 3 tygodnie przed wydarzeniem dopadł mnie Covid-19 pozbawiając węchu i smaku, więc prawdę powiedziawszy traciłem już nadzieję na pierwszy (dla mnie) festiwal w tym roku. Sytuacja jednak zaczęła się poprawiać, smysły wracać, zatem rzutem na taśmę wsiadłem w pociąg i po nieco ponad 3h byłem już na centralnym w Warszawie. Stąd już rzut beretem do Fortecy, gdzie odbywał się XIII Ogólnopolski Salon Win i Alkoholi M&P.

Pierwsze kroki skierowałem na stoisko Murray MC David którego bardzo sobie cenię jako niezależnego bottlera. I tutaj nowości. Seria Cask Craft gdzie do spróbowania była Dailuaine, Mannochmore i Strathdearn + parę kilkunastoletnich wypustów, a także 2 grubasy z serii Mission Gold – Cambus i Glen Keith. Dalej stoisko Westward czyli amerykańska whisky single malt!  Bardzo miłe zaskoczenie, dobrze było się tutaj zatrzymać na dłuższą chwilę.

Wychodząc z korony fortecy postanowiłem rzucić okiem na szlagierowe stoiska M&P. Glenallachie i Springbank. Gdyby ktoś miał wątpliwości gdzie jesteśmy i o czym mówimy. Na stole Glenallachie oprócz podstawowych wersji w cenie biletu 8yo i 12yo były także Single Caski po Sauternes, leżakowane w dębie Chinquapin, Moscatelu, Porto, Oloroso, PX, czy starzone w beczce po winie z kalifornijskiego regionu Napa Valley. Jak sami widzicie, od wyboru do koloru. Springbank zdążył (w odniesieniu to tej destylarni jakoś nie leży mi stwierdzenie „ta” Springbank, podobnie mam z Ardbegiem😊) już przyzwyczaić do mizernej dostępności swoich wypustów tworząc popyt kończący się mniej więcej na marsie. Przełożyło się to na ceny dramów na samym stoisku, ponieważ nawet za podstawową wersję 10yo musieliśmy zapłacić kuponami. Na duży plus zasługiwała dostępność wersji 21 i 25yo, jednak tutaj trzeba było głębiej sięgnąć do kieszeni.

Stoiska mniej oblegane, mające także sporo do zaoferowania kusiły nowościami i specjalnymi butelkowaniami dla M&P. Tak też odbieram ten festiwal. Jako miejsce, gdzie bez większego kalkulowania można przyjechać, napić się whisky i sprawdzić, co w trawie piszczy u dystrybucji organizatora.

Poniżej to, czego udało się spróbować:

Murray Mc David Dailuaine 44,5% Cask Craft – od tej whisky zacząłem festiwal i to był dobry strzał. Nos soczysty, świeży i owocowy, brzoskwinie w syropie. Na języku jest słodycz, wanilia, biszkopt, mniej owoców niż na nosie, ale jakaś cytryna w cukrze się pojawia. Finisz łagodny, bez goryczy, przyjemny, mocno zachęca do wzięcia kolejnego łyka. W budżecie +/- 150zł? Ludzie. 4,5/10

Murray Mc David Dailuaine 12yo 1’st fill Sauternes 2009 50% – ta sama destylarnia co poprzednio, jednak mamy już określenie wieku i zamiast beczki po burbonie jest sauternes. Zdecydowanie mniej owocowa od poprzedniczki, bardziej miodowa. Na podniebieniu deser w płynie. Mleczna czekolada, dalej akcenty miodowe, ślad dębiny i trochę pieprzu. Słodycz sauternes mocno tutaj zadziałała. 4/10

Murray Mc David North British 13yo 1’st fill Murca Tawny Port 2007 50% – wiem, trzynastoletni grain być może nie zachęca, ale właśnie w takich okolicznościach trzeba próbować takich rzeczy. W aromacie cynamon, imbir, nie ma tragedii. W smaku trochę lakierów, wanilii, pali to wszystko trochę w przełyk. Finisz jakby rumowy, melasa? Beczka po porto nieźle przykryła niedoskonałości młodego graina. 4/10

Murray Mc David Peatside 6yo 1’st fill PX + Bourbon – jest dym, dąb i ciemna czekolada na wszystkich płaszczyznach. Jednowymiarowa whisky. 3/10

Murray Mc David Safe Haven 6yo Spinola PX 2014 50% – nie wiem co to za malt, ale czuć tutaj dym i siano. Dalej trochę szorstko, jakieś jeżyny, porzeczki. Finisz zostaje na dłuższą chwilę to fakt, ale jeden dram w celach rozpoznawczych wystarczy. 3,5/10

Murray Mc David Mannochmore 44,5% Port Finish – pachnie bardzo nieśmiało ciemnymi owocami i kawą, ciężko jest coś więcej wydobyć. W smaku wyczuwalne wino, dębina i kakao. Finisz grzejący i ostry nawet przy tak niskim ABV. 3/10

Murray Mc David Glen Keith 27yo Bourbon + 1’st fill Oloroso sherry 1993 51,2% – tutaj nie ma zaskoczenia, morele i brzoskwinki na pierwszym planie. Smak spójny z nosem, okrągły i kremowy z tropikalnymi owocami. Finish karmelowy z minimalnym śladem goryczy, lecz cały czas z przebitkami owocowymi. Czuć wiek, czuć dobre beczki. Konkret 7/10

West Cork Cask Strength 62% – zapach wódczano bimbrowy, nie dzieje się praktycznie nic. W smaku zboże, przepalanka, brązowy cukier. Finisz to kombinacja pieprzu i węgla drzewnego. Piłem kiedyś dobrego West Corka, była to beczka wyselekcjonowana przez M&P na 9 edycję festiwalu OSWiA. Jak bardzo tutaj zatęskniłem za tą beczką. 2/10

West Cork Port Cask 43% – miły zapach, powidła, imbir trochę lakieru. W smaku mleczna czekolada, rodzynki i zioła. Finisz gładki, szybko gaśnie, ale nawet przyjemny. 3/10

Westward CS 62,5% – amerykańska single malt z virgin oak’a. Pachnie wanilią, karmelem i burbonem. W smaku gładka i dobrze ułożona. Posmak ciemnej czekolady długo utrzymuje się na finiszu. Dobre to. Idealna pozycja dla tych, którzy wieczorem zastanawiają się czy sięgnąć po szklaneczkę burbona czy single malta, znajdziemu tu jedno i drugie. 4,5/10

Westward Stout Cask 46% – wykończenie po stoucie nadało tutaj aromatu przypieczonej skórki od chleba. W smaku kakao, cynamon, otręby owsiane, czekolada. Finisz szorstki z delikatna goryczką. Lepiej podpasowała mi wersja w CS, ale tutaj też jest fajny pomysł i dobrze wykonana robota. 4/10

Noble Rebel blended malt Orchard Outburst 46% – premierowo, przed oficjalną prezentacją na rynku, można było posmakować wypustów spod znaku Noble Rebel (Loch Lomond group). Pierwszą, na którą się skusiłem to Orchard Outburst spodziewając się lekkiej i przyjemnej whisky. W nosie rzeczywiście lekko, odnoszę wrażenie, że momentami aż za bardzo. Sporo słodu i średnio dojrzałych gruszek. W smaku miód, znowu gruszki, jakieś delikatne jabłka, wszystko to takie trochę przyczajone. Być może potrzebowała trochę więcej czasu, aby się w pełni otworzyć. Przypomina mi Orchard House od Compas Box. 3,5/10

Noble Rebel blended malt Smoke Symphony 46%  – drugą whisky której spróbowałem z tej serii to „dymna symfonia”. Sama nazwa po raz kolejny ukierunkowuje dokąd będzie zmierzał destylat i rzeczywiście jest dymnie. Są też skóry, porzeczki, aronia, wszystko dobrze się komponuje i sprawia przyjemność z picia. Finiszowanie w beczce po Rioja przywołuje porównanie do Ledaig Rioja Cask i one na prawdę smakują bardzo podobnie. 4/10

Paul John Oloroso 48% – od dawna chciałem spróbować tej whisky i w końcu się udało. W nosie rasowo i gęsto. Smak to powidła śliwkowe, rodzynki, figi z kwaskowatą wiśniową kontrą. Finisz długi, czekoladowy, bardzo przyjemny i rozgrzewający. Dobra łycha! Świetna alternatywa dla szkockich sherrówek. Patrząc od jak dawna ta pozycja jest już na rynku, to zdecydowanie za późno jej spróbowałem. Butelka ląduje w koszyku po festiwalu. 5/10

Templeton Rye Oloroso sherry casks finish 46% – rye z oloroso to ciekawe połączenie. Finisz whiskey w beczkach po sherry funkcjonuje na rynku od jakiegoś czasu i widać, że ten trend dosyć prężnie się rozwija. Lakierowy nos z rye whiskey mocno utemperowany przez nuty bakali i śliwek. Smak to ciągłe przeplatanie sherry i rye, nie jestem do końca przekonany o dominacji jednego nad drugim. Czy mi smakuje? Chyba tak. Czy kupiłbym ją do swojego barku? Chyba nie. 3,5/10

Signal Hill 40% – kanadyjskiej whisky nie piję wcale, więc jeśli nadarza się okazja trzeba spróbować. Pachnie starzoną wódką zbożową. W smaku słodka, gęsta, syropowata. Ma posmak migdałów jakby dodano amaretto. Klimat trochę sztuczny, przesłodzony. Nie siadła mi. 2,5/10

Writers tears Japanese cask finish 55% – mizunara powiadacie? Ta pozycja koniecznie musiała wylądować w kieliszku. Nos bardzo ciekawy i intensywny, zielone ziołowe przyprawy, niedojrzałe owoce. W smaku czuć pot stillową irlandkę, dębinę, jakieś papierówki. Dosyć surowa whisky, ale ma to coś. Na pewno nie każdemu podejdzie. Jest dobrze zbalansowana i wystraczająco złożona, by posiedzieć z nią dłużej w kieliszku. 5/10

Armorik Single cask M&P Sauternes 58,7% – aromatyczna w zapachu, białe wino, miód, morela. W smaku słodka, pełna i oleista. Czuć tutaj wyraźnie tego gęstego, miodowo-owocowego sauternesa. Można kroić nożem. 4,5/10

Armorik Sherry Cask 46% – po bardzo miłym zaskoczeniu selekcją po Sauternes, zdecydowałem się jeszcze podejść do wersji po sherry. Tutaj łagodnie i subtelnie. Na języku rozwodniona sherry, nieco orzechowa z mleczną czekoladą w tle. Do popijania w sam raz bez fałszywych nut, ale nic ponad to. 3/10

Glenallchie Napa Valley Wine Barrel Batch 5 for Europe 12yo 60,6% – nos powściągliwy, dyskretne wino, szlifowane drewno, kakao. W gardło pali aż miło, koniecznie z odrobiną wody, nie do końca jest to ułożone. Finisz wyraźny, drzewny z suszonymi owocami. Dziwna whisky, dla entuzjastów szukających nowych wrażeń. 4/10

Glenallachie PX Puncheon Batch 5 for Europe 15yo 58,3% – pierwszy odbiór to świeża bezsiarkowa sherry, za to już duży „+”. Słodka, delikatnie cynamonowa z odrobiną kolorowego pieprzu na finiszu. Dodatkowo gdzieś tam jakiś eukaliptus majaczy w tle. Brakuje większej intensywności, ale do dobra whisky do picia, która sprawi sporo frajdy w jesienny wieczór. 5/10

M&H Red Wine Cask 46% – lekko kwaskowy aromat jakby niedojrzałych owoców. Na języku wytrawnie i ściągająco, czuć wpływ wina na destylat. Finisz raczej krótki, nieco palący, w którym próżno doszukiwać się niespodzianek. Zdecydowanie do wypicia, jednak nie do głębszej analizy. 3,5/10

Bikkun Vatted Malt 46% – Nie mam dobrych skojarzeń z whisky hiszpańską. Jest to jednak kupaż whisky hiszpańskiej i szkockiej, w skład której wchodzą Ledaig, Bunnahabhain i Deanston. Czy będzie ciekawie? W nosie od razu zakręcił dym, intensywny i mięsisty, Ledaig tutaj wiedzie prym. W smaku już wodniście i płytko niestety. Czuć Szkocję, to fakt, ale nie znajduję tutaj niczego co skłoniłoby mnie do zakupu butelki po spróbowaniu tego sampla. Za pomysł, 3/10.

Eagle Rare 45% – karmel, prażone orzechy, lakier, wanilia, wszystko ułożone z ledwo wyczuwalnym alkoholem. Na języku gładko i aksamitnie, dalej alkohol świetnie ukryty, oleista konsystencja, kakao, cynamon, dębina, czekolada. Mega bourbon, ułożony jak cholera, niebezpiecznie pijalny. Wędruje do plecaka bo jeszcze wykupią… 5/10.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.