Parliament to potężna whisky, gęsta i intensywna w każdym calu. Sherry jest dominująca i każdy kto miał okazję próbować wypustów z tej destylarni wie, że to jej największy atut…

Tak mógłbym zakończyć opisywanie tego GlenDronacha. Ale tego nie zrobię. Parliament wywołuje we mnie mieszane uczucia i trochę się sam sobie dziwie. Powinienem zachwycać się nad jej złożonością, w końcu 21 lat w beczkach po słodkich hiszpańskich winach, flagowy produkt jednej z moich ulubionych destylarni a mimo to, czegoś brak. No właśnie czego? Postaram się opisać swoje rozterki z tym związane.

Podstawowe portfolio marki jest mi doskonale znane. 15 letni Revival – lubię i chętnie wracam pomimo niedostępności. 18 letni Allardice – kompleksowy, zdominowany przez sherry jak 15yo. 12yo najbardziej podszyty burbonowym single maltem, gdzie wino nie zdominowało całości aż tak bardzo. A  gdzie w tym wszystkim jest Parliament? Jest ponad 18yo i dużo słabiej wypada przy 15yo? Nie. Dodatkowe lata maturacji nie oznaczają wcale większej złożoności, jest ciągle sherry i jeszcze raz sherry bez dodatkowego „wow”. Nie napotykam tutaj nic ponad te dwie wersje, więc chciałoby się powiedzieć, że jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać. Jedna z hipotez takiego stanu rzeczy zakłada nadwyżkę starych destylatów, które gorzelnia posiadała w swoich magazynach przed rokiem 2015. Spekulowało się, że aby utrzymać wersje 15 i 18 na rynku na tym samym podażowym poziomie, butelkowano whisky dużo starsze, niż wskazywały na to etykiety. Nic jednak nie trwa wiecznie i podtrzymywanie Revivala starszymi destylatami musiało się w końcu zakończyć. Cóż, znowu dochodzę do mementu gdzie bezpośrednia konfrontacja dwóch butelek, czyli nowej piętnastki z dwudziestką jedynką może coś zmienić w moim postrzeganiu, ale do czasu kiedy tego nie zrobię, Allardice 18yo godzi tych konkurentów i jest moim pewniakiem, oferując najlepszy stosunek jakości do ceny.

Wracając do Parliament, to wciąż świetna whisky, która budzi respekt nie tylko wśród fanów sherry monsterów. Aromat suszonych owoców i dżemu śliwkowego uwalnia się już podczas nalewania do kieliszka. Na języku pełna i mięsista, rodzynki, śliwki, wiśnie w syropie. Finisz czekoladowy, trwający, z delikatnie kwaskową nutą. Pijmy GlenDronachy! Ale powoli… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.