Blended Malt 20yo #174 The Finest Malts City Landmarks 46,2%

Z opisu na etykiecie nie dowiemy się, z jakich destylarni pochodzi destylat. Próżno szukać wskazówek, jakiegoś kodu czy zaszyfrowanych nazw. Nie ma się do czego odnieść i koniec. Ciekawą informacją natomiast jest to, że whisky pochodzi z jednej beczki typu sherry butt, czyli destylaty z różnych gorzelni dojrzewały razem, w jednej beczce, teaspooning? Być może. W nosie tę sherry czuć, nie jakąś gęstą i dostojną, ale młodą i drapieżną, bardzo lotną z aromatami gumy balonowej. W smaku natomiast wiek i ułożenie daje o sobie znać. Nie ma już tej zadziorności z aromatu, są cierpkie wiśnie, skóra, pieczone jabłko, ładnie to do siebie pasuje dając wrażenie harmonii i niezłego balansu. 46,2% alkoholu trafione w punkt. Na finiszu przegryziona pestka atakuje goryczką. Nie jest to whisky złożona, raczej do wieczornego popijania, gdzie bez większego skupienia można sięgnąć po kolejnego łyka. 4,5/10

Bunnahabhain 11yo Venetian Masks Volto #440 53,6%

Na kolejną maskę czekaliśmy grubo ponad 2 lata. Padło na dymną Bune z beczki po sherry, więc grzechem byłoby nie spróbować. Nos słodki, lotny i przyjemny. Pachnie słonymi orzeszkami ziemnymi i od razu skojarzyła mi się z Ledaigem. Na języku powtórka z aromatu, jest słodycz suszonych daktyli, torf i orzeszki. Alkohol pomimo swoich 53,6% nie przeszkadza i nie czuję potrzeby dolewania wody, co przy tak młodej whisky niewątpliwie na „+”. Czy widziałbym u siebie w barku tę pozycję? Tak, wpasowuje się w mój torfowy gust. Czy zapłaciłbym za tę butelkę 150 euro? Nie. Pewnie wybrałbym jakiegoś starszego Ledaiga lub tańszą Port Charlotte OLC. 5/10

Islay Malt 14yo Venetian Masks Zanni Lag a’ Mhuilin #4458 53,7%

Na pierwszy rzut oka, znowu mamy do czynienia z  tajemniczo brzmiącą nazwą Islay Malt, jednak autor umieścił tutaj jednoznaczną wskazówkę, z której destylarni pochodzi destylat. Tak, to Lagavulin. Przy nalewaniu do kieliszka czuć słodki dym. Nie jest on nachalny, lecz dobrze wkomponowany. Whisky dojrzewała w beczce sherry hogshead, ale równie dobrze moglibyście mi wmówić, że to whisky z beczki po Marsali i tez bym uwierzył. Na języku słodko, popiół z ogniska, zioła, lukrecja i delikatna roślinność. Finisz drzewny z utrzymującym się posmakiem ciemnej czekolady. Porównując obie powyższe, Buna jest trochę bardziej oczywista. Laga skrywa jakąś drobną tajemnice, z czasem ewoluując w kieliszku, ale to nadal zbliżony poziom. 5,5/10

Bimber Poland Exclusive PX sherry #125/4 56,8%

Whisky z tej destylarni trzeba próbować. Powoli mamy do czynienia z coraz starszymi destylatami więc (teoretycznie) możemy spodziewać się także bardziej ułożonych destylatów (na mówienie o złożoności jeszcze jest za wcześnie). W aromacie od razu da się wyczuć „bimbrowe” DNA, są te gałązki i zielone pędy. Na języku alkohol zaczyna drażnić, konieczna odrobina wody. Niestety o ile kłujące odczucie na języku udało się opanować, o tyle młodość destylatu jest nie do ukrycia. Nic się tu nie otwiera i nie rozwija. Prosta whisky. Odnoszę wrażenie, że miałem już do czynienia z porządniejszymi pozycjami z tej destylarni. 3,5/10

Highland Park 16yo 2005 Rambler Loża Dżentelmenów 58,5%

Ten HP’ek późno trafił do mojego kieliszka. Będąc na ostatnim WLW nasłuchałem się wiele dobrego o tej whisky. Zaskoczeniem było, że podobno jest „serowa” co w głównej mierze skłoniło mnie do zakupu sampla. Na nosie wodorosty, ziemia po deszczu, mineralność, pleśń, jest na prawdę intrygująco. Na języku dosyć ostra, odrobina wody uwydatnia owocowość gruszek, jabłek, miodu i faktycznie sera. Finisz dosyć krótki i czysty, ale smakuje mi i chętnie sięgam po kolejnego łyka. Jak na Highland Parka (nie jestem entuzjastą 😊) jest całkiem przyzwoicie. 5/10

Inchgower 2000 22yo chapter #14 by Jarek Buss 54,7%

Pachnie intensywną, wonną sherry. Są śliwki, rodzynki, figi, przejrzałe nadgnite czereśnie, jest mocno, aż kopie w nozdrza. W smaku powtórka z aromatu, sporo tutaj tłustej sherry bez śladu goryczy. Chciałbym się jeszcze doszukać nuty starocia lub zawilgoconej piwnicy, ale niestety, nie znalazłem ich tutaj. Najprawdopodobniej za 30 lat dojdzie efekt starej butelki i wtedy będzie sztos nad sztosy – to opcja dla cierpliwych 😀 Na ten moment Inchowerowi nie mogę odmówić ułożenia i intensywnego długiego finiszu. Pozycja spokojnie na 6,5/10

Glenallachie 2009 13yo Sauternes #3714 M&P 58,9%

W aromacie trochę sztuczności, kojarzy mi się w winogronowym napojem Helena. Odnajduję też nuty rozpuszczalnika i rumu z Jamajki. To tylko niuanse, nie szukajcie tu Hampdena czy Long Ponda, to whisky i co do tego nie ma wątpliwości. Czy w moim klimacie? Nie do końca… Wpływ Sauternes jest minimalny dając iluzję słodkości na podniebieniu. Whisky wymaga wręcz dolania wody i biada temu kto tego od razu nie zrobi 😀 . Finisz jest krótki i wyraźnie ostry. Wiem, że opis nie jest zachęcający do spróbowania tej whisky, jest do wypicia, ale ciężko czerpać przyjemność z jej degustacji. 3,5/10

Kilchoman 2012 9yo #591 Marsala  M&P 54,3%

Torf i Marsala idą prawie zawsze w parze. Pisze prawie, bo muszę zostawić sobie jakąś furtkę bezpieczeństwa. Tutaj nos nie zaskakuje. Jest dymnie, słodkawo, kilchomanowo. Na języku kawa z cukrem, mus jabłkowy, cynamon, delikatna goryczka, odrobina wędzonej ryby. Finisz pozostawia słodko-gorzki posmak, który niezbyt mi odpowiada. Ciężko trafić na wyróżniającego się Kilchomana. Większość wypustów trzyma równy poziom i jeśli komuś podpasują te klimaty, może kupować butelki z tej destylarni w ciemno. Ja jednak stanę sobie z boku i jeszcze się poprzyglądam, w którą stronę pójdą nieco starsze destylaty z tej gorzelni. 4/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.