Przygodę z whisky torfowymi na blogu rozpoczynam od dosyć nietypowej butelki, która nie pochodzi z wyspy Islay jak większość dymnych szkockich whisky, a z wyspy Skye, na której opisywany Talisker posiada monopol. Wyspa ma bardo zróżnicowany krajobraz przez co staje się bardzo przyjazna dla turystów. Spokojne zatoczki nad którymi rozpościerają się wysokie szczyty gór kontrastują z białą fasadą budynków Taliskera dodając jej uroku. Dzieje destylarni sięgają roku 1830, wówczas dwaj bracia Hugh i Kenneth MacAskill wydzierżawili ziemię pod budowę destylarni i po zakończeniu prac budowlanych prowadzili ją do roku 1847 po czym ogłosili bankructwo. Losy gorzelni były bardzo burzliwe i co rusz zmieniali się jej właściciele. Początkowo na wyspę Skye można było dostać się jedynie statkiem i tylko drogą morską były transportowane surowce do produkcji whisky. Zmieniło się to w roku 1995 kiedy oddano do użytku most łączący wschodnie wybrzeże wyspy z Kyle of Lochalsh na stałym lądzie.

W ofercie Diageo do której obecnie należy Talisker znajduje się kilka pozycji bez określenia wieku i jedną z nich jest właśnie wersja Skye. Jest ona butelkowana z mocą 45,8% i chyba nikogo już nie dziwi taka moc produktów wypuszczanych przez ta destylarnię. Skye jest stosunkowo świeżym produktem, bo po raz pierwszy pojawił się w 2015 roku agresywnie atakując strefy duty free i większość hipermarketów. Produkt ten w mojej opinii na chwilę obecną jest bardziej promowany niż leciwa 10’tka która przez lata zdołała już sobie wyrobić mocną pozycje na rynku. Do produkcji Taliskera Skye wykorzystuje się standardowe beczki po burbonie z amerykańskiego dębu jak i te ponownie wypalane by nadać jej intensywniejszego wykończenia. W zapachu czuć kandyzowane pomarańcze przeplatające się z torfowym dymem. Smak nie jest złożony, nie jest tak słodko jakbyśmy się tego spodziewali po zapachu (Talisker Dark Storm jest chyba ze 3 razy słodszy) jest za to przypieczona skórka od chleba i nieco świeżych owoców. Finisz dymny, z nutami dębu, wanilii, nadpalonych ziemniaków z ogniska – krótki acz przyjemny.

Talisker Skye to whisky nieskomplikowana, dobrze zbalansowana i przyjemna do codziennego popijania szczególnie w chłodniejsze dni. Jest to „odchudzona” wersja Dark Storma’a który wręcz oblepia język swą słodyczą i ciężarem. Niewiele jej brakuje do popularnej 10yo a różnica w cenie to prawie 70zł na korzyść Skye, co przy wyborze whisky do 200zł może stanowić silny argument.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.